
Podstawowa w trakcie golenia jest maszynka – warto wybrać więc ją w odpowiedni sposób i np. zredukować liczbę zacięć. Za większą liczbę ostrz, markę (pokroju Wilkinsona czy Gillette, czy Edwin Jagger Razor), jakość paska nawilżającego dopłacamy nawet po kilkanaście złotych. Każdą dołożoną złotówkę odczujemy później, w czasie golenia. Zarówno jeśli chodzi o samo usuwanie zarostu (tp przychodzi bez bólu) jak i sytuację po goleniu – a więc brak niedogolonych miejsc, zacięć i tak dalej. To z kolei pozwala cieszyć się gładkim wyglądem skóry twarzy, którą preferuje większość kobiet.
Nie tylko maszynka, potrzeba troszczyć się o skórę
Nie byłoby jednak tego komfortu, nawet przy najdelikatniejszych paskach, gdyby nie odpowiednie pielęgnowanie skóry twarzy. Odpowiadają za ten stan firmowe żele do golenia, dostępne przeważnie w kolorze białym (po rozsmarowaniu). Niegdysiejsze delikatnie spienione mydło było bez wątpienia „twardszym” nawilżaczem. Pędzelkiem wcieramy żel z dużą dokładnością w każdy zakamarek który „pójdzie pod maszynkę”. Dziś żel nie jest wydatkiem szczególnie ekskluzywnym, z pewnością większość panów dostaje takowe w prezencie od żon, matek, sióstr. W sieciówkach zdarzają się też unikatowe promocje, w których dostępne będą zarówno żele do golenia oraz kremy męskie jako całość. Te ostatnie wychodzą poza „rytuał” golenia, dzięki nim mężczyźni wcale nie muszą się wstydzić tego, że używają zmiękczaczy do skóry rąk, czy twarzy. Praktyka pokazuje, że przejście na ten etap dbania o siebie jest bardzo płynne i dla wielu – także pań – szokujące. Szczęście i zrozumienie dzisiejszych czasów wymaga jednak od obu płci o dbania o swój wygląd.
